sierpnia 17, 2016

[Wakacje z Feerią Young] W książce - moje opowiadanie ♥

Kochani,
jakiś czas temu zapraszałam was do udziału w konkursie dla blogerów, organizowanym przez wydawnictwo Feeria Young. Dziś chciałabym zaprosić do przeczytania mojego konkursowego opowiadania. Lekko się stresuję, ale co tam! Nie boję się tego, czy zajmę jakieś miejsce, ale tego, czy wam przypadnie go gustu moja opowieść. ^^ Mam nadzieję, że chociaż części z was się spodoba. Liczę także na opinie na temat opowiadania - co wam się w nim podobało, a co nie za bardzo. A może nic się nie podobało? Dobra, jak się stresuję, to dużo mówię (piszę), ale już kończę i... po prostu zapraszam do poznania tej historii!


"W książce"

Kolonie „W książce”! Przeżyj niesamowitą przygodę wraz ze swoimi ulubionymi postaciami literackimi!

Spojrzałam na ogłoszenie podekscytowana. Szybko wyjęłam telefon i wybrałam numer.
– Halo? - rozległ się po chwili głos w słuchawce.
– Słowiczek, mam mega wiadomość!
– Aż tak ważną, żeby dzwonić o... Matko, trzeciej nad ranem?!
– Tak! Znalazłam kolonię dla nas! - krzyknęłam do słuchawki.
– Kobieto, jest środek nocy! - zirytowała się – Możesz mi powiedzieć o tym jutro!
Po tych słowach się rozłączyła. Zdziwiona odłożyłam telefon i jeszcze raz wzięłam się za czytanie ogłoszenia:

Kochasz książki i chcesz przeżyć wakacje marzeń? Kolonie „W książce” to coś dla ciebie! Rozwiązuj tajemnice, zwiedzaj nowe światy, znajdź się w centrum wszystkich intryg i poznaj swoje ulubione postacie literackie. Będziesz potrzebować nie tylko wyobraźni! Kolonie „W książce” dadzą ci możliwość uczestniczenia we wszystkich ciekawych akcjach twoich ukochanych powieści. Nie zwlekaj i zgłoś się! Wszystkich chętnych zapraszamy do internetowego zapisywania się poprzez formularz, znajdujący się na stronie www.teleporter.pl!

– Natalia, pośpiesz się! - krzyknęłam do przyjaciółki, wchodząc na pokład wielkiej łodzi.
– Już idę! - odkrzyknęła sprzed budki biletowej i zaczęła biec w moją stronę. Weszłam po schodkach do wnętrza łodzi... i oniemiałam. Całe wnętrze zachowane było w odcieniach czerni i czerwieni. Krwistoczerwone ściany, czarne sofy i fotele, duży, płaski telewizor wiszący na ścianie, stół do gry w bilard, stojący w kącie i... minibarek nie tylko z sokami, ale i czymś mocniejszym.
– Wow – powiedziała Natalia, wchodząc do pomieszczenia tuż za mną.
Na pokładzie pełno było innych uczestników kolonii. Moje trzy pozostałe przyjaciółki, które także namówiłam na wyjazd, siedziały w kącie na jednej z narożnych sof i o czymś zawzięcie dyskutowały.
– Pati, Natalka – zawołała Rząpek, brunetka o zielonych oczach, i rzuciła się na nas obie – Jak fajnie, że już jesteście!
Odsunęła się i po chwili kolejno przytuliły się do nas Justyna i kolejna Natalia – dwie bliźniaczki, podobne do siebie jak krople wody, a jednak całkowicie odmienne pod względem charakteru.
– Właśnie rozmawiałyśmy o tych koloniach – zaczęła Justyna, gdy już siadłyśmy na sofie – Co my na nich w ogóle będziemy robić?
– Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – Pewnie jakieś gry i zabawy z książką... No i czytanie.
– Ale jak się za dużo czyta, to też staje się to nudne – zajęczała Słowiczek.
– Spokojnie... To kolonie. Na koloniach się nigdy nie nudzi.
– Mam nadzieję – odpowiedziała Rząpek – A tak w ogóle... Ta łódź jest odjechana! O, i patrzcie, stół od gry w bilard jest wolny! Idziemy zagrać?
– No pewka!

Płynęliśmy kilka godzin. W końcu łódź przybiła do brzegu na jakiejś wysepce. Wszyscy z ulgą przywitali stały ląd. Na miejscu czekał już na nas młody mężczyzna, miał na oko dwadzieścia kilka lat, i, poprzez las, zaprowadził nas do ogromnego domu, który z zewnątrz wyglądał jak zwykły blok, jaki można spotkać... wszędzie. Jednak pozory potrafią być bardzo mylące. Gdy tylko cała nasza grupa, licząca około trzydziestu osób (tak, policzyłam na łodzi) weszła do środka, wszyscy stanęli urzeczeni. Zamiast klatki schodowej, której podświadomie się spodziewałam, zobaczyłam pokój pełen różnego rodzaju konsol i ekranów, niczym w jakimś filmie science fiction. Po prawej i lewej stronie był otwarte drzwi. Jedne prowadziły do sali z jakimiś ogromnymi tubami, drugie, do przeogromnego pomieszczenia z książkami! Rozglądałam się wokół zafascynowana, gdy rozległ się kobiecy głos. Nie wiadomo kiedy w pokoju pojawiła się blondynka w turkusowej, asymetrycznej sukience na ramiączkach.
– Witam was serdecznie! Nazywam się Anastazja i jestem pomysłodawczynią kolonii „W książce”. Cieszę się, że wybraliście naszą ofertę. Tak jak pisaliśmy, będą to wyjątkowe kolonie. Myślicie, że wiecie dlaczego? Nic bardziej mylnego. Słysząc o naszych koloniach, macie w głowie wizję Moondrive Camp? Pozbądźcie się jej natychmiast! Jesteśmy o wiele bardziej... oryginalni. I możemy wam zafundować prawdziwe przygody.
– O co chodzi? - odezwała się dziewczyna, stojąca obok Rząpka – Byłam na Moondrive Camp i tam było wspaniale! Nie jestem pewna, czy uda wam się to przebić.
Anastazja uśmiechnęła się.
– Po dwóch tygodniach tutaj sama się przekonasz – radośnie zapewniła ją kobieta, po czym obróciła się i pokazała gestem, byśmy ruszyli za nią. Podeszła bliżej monitorów i ludzi przy nich pracujących. - Jesteśmy wyjątkowi pod wieloma względami. Interesują nas nie tyle same książki, co możliwości, jakie one dają. Ludzie przez wielki tworzyli różne światy i postacie, a jednak wszystko to mogliśmy zobaczyć tylko w naszych głowach – ruszyła w kierunku pomieszczenia z książkami – Naukowcy od lat szukali sposobu, by to zmienić. I w końcu się udało. A wy będziecie jednymi z pierwszych osób, które się o tym przekonają.
– Nie rozumiem – odezwałam się nieśmiało.
– Chyba nikt z nas nie rozumie – dodała Natalka.
Cała grupa przytaknęła. Anastazja uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym zaprowadziła nas do drugiego pomieszczenia.
– Ten budynek to nie tylko siedziba firmy Teleporter, ale i największa skarbnica książek w Polsce! W tej dziewięciopiętrowej budowli można znaleźć wszystkie książki, jakie zostały wydane w naszym kraju w formie drukowanej w ciągu siedmiu wieków! Ta biblioteka jest teraz do waszej dyspozycji. Wybierzcie po trzy książki, a następnie przyjdźcie do drugiego pomieszczenia, tego z kapsułami. Macie na to cztery godziny.
Odwróciła się i już miała wyjść, gdy o czymś sobie przypomniała:
– Ach tak, zapomniałam dodać, że każda publikacja jest tutaj tylko w jednym egzemplarzu i nie liczcie na to, że ktokolwiek z was znajdzie tę samą książkę, co znajomy czy znajoma.
To powiedziawszy, wyszła. Początkowy szok, szybko zamienił się w ogólną radość. Cała grupa zaczęła buszować wśród książek, znajdujących się na tym piętrze. Wszyscy krzyczeli i biegali podnieceni.
– Patrz, znalazłam „Trzech muszkieterów” w tym pięknym wydaniu!
– Mam „Morderstwo w Orient Ekspresie”!
– Fuuu... „Romeo i Julia” - nienawidzę tego!
W końcu, na piątym piętrze, znalazłam dwa tytuły, które kochałam całym sercem i jeden zawsze wprawiający mnie w dobry humor. Wzięłam je bez wahania. Pięć minut przed końcem czasu ruszyłam z Justyną, Natalią, Rząpkiem i Słowiczkiem do pomieszczenia z kapsułami.
– Cudownie, że już wszyscy jesteście! - odezwała się Anastazja, gdy wszyscy uczestnicy kolonii zebrali się w jednym miejscu. Jednego chłopaka musieli wyprowadzić z biblioteki siłą. Kiedy ochroniarze ciągnęli go do drugiego pokoju, krzyczał coś o Raju danym mu przez Boga. Doskonale go rozumiałam... – Teraz proszę, by każdy z was poszedł do kapsuły. Na samym dole są otwory. Włóżcie do każdego z nich książkę. Następnie dotknijcie całą dłonią książki, którą wybieracie na swoją główną, i z której ma pochodzić wasza przewodniczka.
Spojrzałam na wybrane tytuły. Zdecydowałam się na powieść, którą czytałam tylko jeden raz, a jednak mimo wszystko uważałam za jedną z najlepszych tego gatunku oraz uwielbiałam jej humor i klimat.
– Teraz wejdźcie do swoich kapsuł.
Rozległy się ciche szepty. Nikt nie zrobił tego, co poleciła Anastazja.
– O co chodzi? - spytała.
– Dlaczego mamy to zrobić? - zapytała szatynka w koszulce z napisem „There not only book”.
– Hm, to dość głupie pytanie, jak na osobę, jak myślę, oczytaną, nieprawdaż? - odpowiedziała Anastazja. Dziewczyna zaczerwieniła się i speszona schowała za osoby stojące obok – Macie to zrobić, choć może trafniejsze byłoby stwierdzenie, że CHCECIE to zrobić, ponieważ kochacie czytać i zawsze chcieliście dowiedzieć się, jak wygląda rzeczywistość w waszych ukochanych książkach, prawda?
Kilka osób przytaknęło niepewnie.
– A więc na co czekacie?! Ta maszyna zabierze was w miejsca, które zawsze chcieliście odwiedzić. Nie chcecie chyba zmarnować takiej okazji?
Kilkanaście osób niepewnie weszło do kapsuł, w tym Słowiczek. Ja stałam dalej nieprzekonana.
– A jaką mamy gwarancję, że nie oszukujesz i nic nam się nie stanie? - spytała Justyna.
– Taką, że podpisaliśmy dokumenty, w których bierzemy odpowiedzialność za was i moglibyśmy mieć ogromne problemy, gdyby coś wam się stało – uśmiechnęła się – a poza tym jesteśmy firmą, której badania finansują, jak byście to powiedzieli, największe szychy z całego świata. Wiele byśmy stracili, gdyśmy was oszukali.
Nie do końca przekonana, jako pierwsza z pozostałych osób weszłam do tuby. Gdy już wszyscy znaleźli się w środku, szklane drzwi oddzieliły nas od reszty świata. Zamknęłam oczy. W jednej chwili poczułam jak moje ciało rozpada się na milion kawałeczków, a każdy z nich zaczął wyginać się w inną stronę. Krzyknęłam z bólu. Nagle w jednej chwili wszystko minęło. Oślepił mnie blask, który już po chwili ustąpił ciemności. Poczułam się pusta. Osaczona. Chciałam poruszyć rękoma, jednak nie dałam rady. Co to w ogóle miało być?! Nadgarstki mnie piekły. Zaczęłam się szarpać. Czułam, jak jakiś metal wrzyna mi się w skórę, a po rękach na materiał, na którym leżałam, płynie coś ciepłego. Krew. Nie widziałam nic. Zaczęłam krzyczeć. Moja głowa... Ten ból był nie do zniesienia. Moje myśli zaczęły błądzić gorączkowo i zauważyłam, że nie pamiętam, kim jestem. Coś na P. Tak, ta litera coś zaczynała, jednak słowo to wyparowało z mojego umysłu niczym mgła. Usłyszałam, że ktoś stuka w moją... Nie wiedziałam, co to w ogóle było! Po chwili zaczęła mi świtać w głowie pewna myśl, a za nią kolejna. TO BYŁA TRUMNA! BYŁAM W „ALIVE”! Zaczęłam szamotać się coraz bardziej. Głos mi już zachrypł. Nagle wieko uniosło się i oślepiło mnie światło.
A już miałam nadzieję, że będziesz mądrzejsza niż reszta i poradzisz sobie beze mnie – odezwał się znudzony głos. Po chwili czyjeś ręce złapały mnie, podniosły i znów położyły, tyle że tym razem na czymś chłodnym i twardym. Światło paliło moje oczy, a od krzyku bolało mnie gardło. Po nieznośnie długim czasie zaczęłam widzieć niewyraźne kontury. Nade mną stała wysoka kobieta. Z mijającymi chwilami zaczęłam widzieć szczegóły – jej blond włosy opadały falami na ramiona, a skórzana czarna kurtka i takie same spodnie podkreślały idealną figurę. Jednak najbardziej niesamowite były oczy – czarne, niczym najmroczniejsza, bezgwiezdna noc.
Chciałam się spytać, kim jest, jednak udało mi się jedynie coś wycharczeć.
– Och, nie zawracaj sobie głowy mówieniem – powiedziała z dziwnym grymasem, mającym chyba przypominać uśmiech – Jestem Trina. A ty Patrycja. Wszystko wyjaśnione?
Zacharczałam w odpowiedzi. Nie, nic nie było wyjaśnione.
– Dobra, to teraz wstawaj. Musimy uwolnić się z tej metalowej puszki.
Rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w sterylnym pomieszczeniu. Moja trumna nie była jedyną. Oprócz niej było jeszcze jedenaście innych. Nie chciałam do nich zaglądać. Mimo iż nie pamiętałam swojego imienia, wiedziałam, co tam znajdę. Podniosłam się z podłogi i stanęłam opierając się o ścianę.
– P-uuszki? - wycharczałam.
– Ech, tak puszki... jak ja tego nie lubię... - spojrzała na mnie z niesmakiem – Jesteś w „Alive” - książce, którą sama wybrałaś. Jestem tutaj z Tobą, ponieważ jako główną powieść postanowiłaś wziąć tę, w której ja żyję. Na razie ogarniasz?
Pokiwałam twierdząco głową.
– Zdecydowałaś się na podróż po trzech światach literackich, w której ja, chcąc, nie chcąc, muszę Ci towarzyszyć. W każdym ze światów musisz wykonać zadanie, by móc przejść do kolejnego. Teraz jesteś w „Alive”.
Spojrzałam na nią wystraszona. Nie tego się spodziewałam.
– Rozumiem, że to jakiś sen? Albo gaz halucynogenny? Naprawdę jestem u siebie w domu, w łóżku i te kolonie nigdy nie miały miejsca... Tak, to musi być rozwiązanie!
– Myśl sobie, jak chcesz – odpowiedziała z obojętnością. – Jednak to nie zmienia faktu, że musisz się stąd wydostać.
– Dobra, możemy się brać do roboty … Zaraz, ale w książce nie było powiedziane, jak to zrobić?!
– To już twój problem. Musisz sama znaleźć wyjście.
Rozejrzałam się gorączkowo po sali. Drzwi na korytarz były otwarte. Wybiegłam. Za sobą słyszałam kroki Triny. Szare ściany i ciemna podłoga korytarza pokryte były jakimś pyłem, który szybko dostał się do moich dróg oddechowych. Zaczęłam kaszleć, jednak nie mogłam pozwolić sobie na przerwę. Biegłam ile sił w nogach, byle tylko się stąd wydostać. Nagle zderzyłam się z czymś i upadłam. Echo mojego zderzenia potoczyło się daleko wśród metalowych ścian. Spojrzałam przed siebie. Przede mną znajdowały się drzwi. Wstałam, masując głowę.
– Co to, do cholery, ma być?! - krzyknęłam.
– Uspokój się – warknęła na mnie Trina – Nie jesteśmy tu sami.
Nagle usłyszałam kwiczenie. Ogarną mnie strach, bowiem wiedziałam, co to oznaczało. Świnie. Czy na to słowo w waszej głowie pojawia się obraz milutkich zwierzątek, lubiących taplać się w błocie? Wyrzućcie go z głowy raz na zawsze! To, co zobaczyłam na tym statku sprawiło, że nigdy na dźwięk tego wyrazu nie pomyślę o Prosiaczku z Kubusia Puchatka. Świnie... Były trzy. Ogromne niczym krowy, z dwoma kłami i pianą kapiącą z pyska. Tak ciemne, że trudno było je odróżnić od ścian korytarza. W ich oczach czaiło się coś złowrogiego i dzikiego. Krzyknęłam. Tuż obok mnie Trina wysyczała:
– Tylko bez gwałtownych ruchów.
Jednak na nic się to zdało. Już po chwili poczułam, jak coś ciężkiego przygniata mnie. Całe powietrze uszło z mych płuc. Lewe ramię zaczęło piec niemiłosiernie. Nie widziałam, co się dzieje. Mój wzrok zamglił się. Czułam zapach mokrego futra, łajna i krwi. A w następnej chwili znów ogarnęła mnie ciemność. Ból zelżał. Leżałam, a pod sobą miałam miękki materiał... znów znajdowałam się w trumnie. I tak, jak za poprzednim razem wyciągnęła mnie Trina.
– Ach, zapomniałam wspomnieć, że jeśli nawalisz, ponownie znajdziemy się w punkcie wyjścia... Tak więc lepiej nie nawalaj.
Po kilkunastu minutach, a przynajmniej podejrzewałam, że tyle minęło, poczułam się lepiej i znów widziałam wszystko wyraźnie.
– Te drzwi muszą być wyjściem. Musimy je otworzyć, by przejść zadanie – powiedziałam pewnie.
Blondynka spojrzała na mnie z powątpiewaniem.
– A skąd to niby wiesz, Einsteinie?
– Widzisz inną możliwość? - jej milczenie uznałam za odpowiedź – Mam pomysł, jak się ich pozbyć... Ale może być dość ryzykowny.
– Zamieniam się w słuch...

Gdy stanęłyśmy tuż pod drzwiami, miałam serce w gardle. Nie byłam pewna, czy się uda, jednak innego wyjścia nie widziałam. Nie musiałyśmy długo czekać. Pojawiły się po kilkudziesięciu sekundach.
– Jesteś pewna, że w taki sposób działają? - spytała. Jej głos lekko drżał.
– Zamknij się i czekaj...
Świnie stanęły kilkadziesiąt metrów od nas.
– Na trzy - powiedziałam
Największa z nich zaczęła się wiercić w miejscu.
– Raz...
Zaczęły stukać ogromnymi kopytami o podłogę.
– Dwa...
Wystartowały. Biegły na nas, a ich ogromne cielska obijały się o ściany korytarza. Gdy były kilka metrów przed nami, zaczęła buzować we mnie adrenalina.
– Trzy! - krzyknęłam. Na to słowo Trina wbiegła w korytarz po swojej prawej stronie, ja zaś po lewej. Rozpędzone świnie nie dały rady się zatrzymać. Z hukiem wpadły na drzwi, których metal załamał się pod ich ciężkimi cielskami i pękł. Niepewnie podeszłam do dziury. Myślałam, że ujrzę kolejny korytarz i wściekłe świnie szykujące się do kolejnej szarży, jednak nie było tego. Metalowe drzwi prowadziły w nicość. Pewna, że mam to zrobić, zamknęłam oczy i zagłębiłam się w nią. Poczułam bolesny skurcz w brzuchu. Oślepiło mnie światło. Po chwili znalazłam się w pomieszczeniu o białych ścianach i podłodze oraz bez drzwi. Rozejrzałam się zdziwiona. Po chwili u mojego boku pojawiła się Trina.
– A więc wybrałaś „Ja, Ty, My”?
Na początku nie wiedziałam, o co jej chodzi. Dopiero kilka sekund później zrozumiała, że mówi o kolejnej książce, z tych, które wsadziłam do kapsuły.
– Tak.
Blondynka westchnęła.
– O co ci chodzi? - spytałam skonsternowana.
– Kojarzysz pewnie, co trzeba zrobić w tej książce? … Nie odpowiadaj, bo wiem, że tak. A więc ja, jako Twoja towarzyszka muszę wypełnić to zadanie z Tobą. A zresztą... Zaraz zobaczysz.
Gdy tylko skończyła mówić, nad naszymi głowami pojawiły się ogromne napisy, wiszące jakby w powietrzu. Zaczęłam podskakiwać, by móc je lepiej widzieć. „Nasza zabawa w słońcu”. Usłyszałam jakiś szelest. Odwróciłam się. W rogu pomieszczenia pojawiły się ogromne baniaki z drabinami przy ich ścianach. Na każdym z nich była inna nazwa koloru.
– Zaraz, czyli my mamy namalować coś, co będzie odpowiadało zdaniu „Nasza zabawa w słońcu”? - upewniłam się.
– Ehe...
– Ale gdzie to mamy namalować?
Trina spojrzała na mnie, jak na idiotkę, po czym obróciła się wokół własnej osi, wskazując na ściany, sufit i podłogę. Zrozumiałam. Nie musiałam już pytać, czym mamy malować. Sama się domyśliłam. Podeszłam do farby z napisem niebieski. Wspięłam się na drabinkę.
– I niech los wam sprzyja – wyszeptałam do siebie, po czym wskoczyłam do baniaka. Zewsząd zaczęła napierać na mnie farba. Zawzięcie machałam rękoma, by wypłynąć na powierzchnię. Po kilku sekundach się udało.
– Jesteś kompletną idiotką – krzyknęła Trina z dołu.
– Nie marudź już, tylko wskakuj do żółtego i maluj na podłodze piasek.
Zaczęła mnie wyklinać, jednak po chwili poszła w stronę odpowiedniego baniaku. Tymczasem moje myśli zajął jeden problem - jak dostać się do sufitu, by go pomalować. Nagle stałam się wyjątkowo lekka. Moje ciało uniosło się w góry. Krzyknęłam z radości. To było niesamowite! Podleciałam do sufitu i zaczęłam dotykać go w różnych miejscach, by nadać mu błękitny kolor. Na dole Trina malowała podłogę. Na początku była przerażona tym, że latam, jednak w końcu i sama wzniosła się w powietrze. Nadszedł czas na zabawę! Co chwilę podlatywałam do innych kolorów – raz do różowego, kiedy indziej do zielonego czy czarnego. Na jednej ze ścian namalowałyśmy parasol z leżącą pod nim Triną. Na innej nastolatki, grające w piłkę nożną (każda z nich była była odbiciem mojego ciała na ścianie). Kolorowa Ja siedziała na kocu niedaleko Triny i czytała książkę. W rogu pomieszczenia namalowane było słońce. Jedna ze ścian była morzem. Bawiłyśmy się i co chwilę domalowywałyśmy coś nowego – a to ptaka, a to żaglówkę. W końcu roześmiane i całe w farbach stanęłyśmy na środku pomieszczenia i spojrzałyśmy na nasze „dzieło”. Było ono kolorowe, baaaardzo kolorowe. W chwili, gdy pomyślałam, że moja towarzyszka nie jest jednak taka zła, oślepiło mnie jaskrawe światło i znów poczułam coś dziwnego w brzuchu. W następnym momencie wokół mnie rozległa się ogłuszająca muzyka. Znajdowałam się w jakimś klubie. Wokół było pełno pijanych i tańczących ludzi.

– To lubię! - krzyknęła blondynka, pojawiwszy się nagle obok mnie. Nie była już w farbie, a miała na sobie czarną sukienkę, sięgającą jedynie za pośladki. Jej włosy upięte były w luźny kok, a niesforne kosmyki okalały jej twarz. Na nogach miała srebrne czółenka. Doskonale pasowała do tego miejsca. Dziewczyna świetnie bawiąca się malując farbami, zniknęła.
– Gdzie jestem? - odkrzyknęłam.
Trina uśmiechnęła się.
– W piekle.
W tej właśnie chwili uświadomiłam sobie, że trzecią książką, jaką wybrałam, była „W ogień”.
– Trina... ty... ty jesteś diablicą! - dopiero do to mnie dotarło. To ona, podwładna Michaela, zakochana w nim do głębi.
– Brawo za spostrzegawczość – odparła z ironią – A teraz do rzeczy. Mam ważniejsze zadania niż niańczenie ciebie i pilnowanie, byś nie zagubiła się w literackich światach. Wykonaj to zadanie szybko, a od razu wrócisz do domu.
– Co mam zrobić? - spytałam ze strachem w głosie.
Kobieta spojrzała na mnie. Po jej twarzy błądził uśmiech.
– Uwieść JEGO – wskazała na faceta, siedzącego w jednym z boksów. Spojrzałam na niego. Byłam przerażona i na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewna, że zostanę w tym świecie na zawsze. Nie powiem, był przystojny, jednak nie jego wygląd mi przeszkadzał w wykonaniu zadania.
– On się z kimś całuje! A ja mam dopiero piętnaście lat! - wykrzyknęłam
– Tak – powiedziała z obojętnością diablica – To jego dziewczyna, ale spokojnie, nie sprawi Ci problemów. Co do wieku... W tym świecie jesteś diablicą. Tutaj nie obowiązują cię żadne ograniczenia dotyczące wieku czy wyglądu. W jednej chwili możesz zmienić się w seksowną dwudziestkę.
Przełknęłam głośno ślinę. Chciałam jak najszybciej się stąd wydostać.
– Co mam zrobić?
Trina zaśmiała się.
– Najpierw idź tam – wskazała na drzwi z napisem WC – i zmień swoje ciało. To proste – wystarczy, że wyobrazisz sobie jak chcesz wyglądać. Nie będziesz miała z tym problemów, ponieważ posiadasz teraz diabelską moc.
Niepewnie ruszyłam do łazienki. Gdy byłam w środku, spojrzałam w lustro na swoje długie, proste i poczochrane włosy, wieczne cienie pod oczami i lekko garbaty nos. Nie byłam piękna, lecz sama sobie się podobałam. Niestety, Trina miała rację. Jeśli chciałam uwieść tego faceta (i wrócić do domu), musiałam się zmienić. Zamknęłam oczy i zaczęłam gorączkowo wyobrażać sobie ideał kobiety. Gdy je otworzyłam, w lustrze nie zobaczyłam mnie, a ciemnowłosą piękność o piwnych oczach, małym nosku i krwistoczerwonych ustach. Zamiast marnego metr sześćdziesiąt miałam sto siedemdziesiąt trzy centymetry wzrostu plus siedmiocentymetrowe szpile i, podobnie jak diablica, czarną mini. Nie czułam się dobrze w tym ciele, jednak tylko taka zmiana mogła pomóc mi wrócić do domu. Wyszłam z łazienki i wróciłam do Triny. Ta spojrzała na mnie z czymś na kształt uznania, jednak nie skomentowała mojej metamorfozy. Zamiast tego powiedziała:
– A teraz patrz i ucz się.
Diablica ruszyła w stronę baru, a dokładniej jakiegoś szatyna pijącego przy nim drinka. Siadła na krzesełku obok, poprosiła barmana o coś do picia, po czym zagadała do siedzącego obok mężczyzny. Ten spojrzał na nią. W jego oczach pojawił się jakiś błysk. Zaczęli rozmowę, która szybko przerodziła się w dziwną gierkę. To ona niechcący musnęła jego rękę, to on trącił jej kolano swoim. W końcu znaleźli się wyjątkowo blisko siebie. Trina powoli nachyliła się nad mężczyzną i wyszeptała mu coś do ucha. Ten uśmiechnął się i ją pocałował. Już kilka sekund później złapał diablicę w tali i, nie przestając całować, posadził okrakiem na swoich kolanach. Usłyszałam w głowie głos kobiety: „Zrób to samo”. Byłam pewna, że nie dam rady. Nie chciałam całować się z jakimś nieznajomym, jednak jeśli chciałam wrócić do normalnego świata, musiałam to zrobić. Podeszłam do stolika blondyna. Ten przestał całować się ze swoją towarzyszką i spojrzał na mnie z chłodną obojętnością. „Pomyśl, że chcesz, by spojrzał na ciebie jak największy cud świata.” Potrząsnęłam głową. To wszystko stawało się coraz dziwniejsze. Mimo wszystko zamknęłam oczy i pomyślałam tak. Gdy uniosłam powieki, spojrzałam prosto w oczy mężczyzny, które pełne były podziwu i czegoś jeszcze. Nie zwracał już uwagi na śliczną brunetkę, która siedziała obok niego zdezorientowana. „Weź go za rękę i szepnij mu do ucha, żeby poszedł z tobą”. Podeszłam do niego powoli, próbując sprawić, by mój uśmiech nie był sztuczny. Pochyliłam się nad nim i położyłam rękę na ramieniu. Następnie przesunęłam ją w dół ku jego dłoni. Nasze palce się splotły.
– Chodź ze mną – szepnęłam. On wstał jak zaczarowany. Dziewczyna coś za nim krzyczała, jednak ten nawet się nie obrócił. Jego oczy widziały tylko mnie. Nie powiem, było to przyjemne. Zaprowadziłam go do pustego boksu i kazałam mu usiąść, po czym sama siadłam jak najbliżej niego. „Wyluzuj się i spytaj czy jest gotowy pójść z tobą do krainy największych rozkoszy”. Próbowałam się wyluzować, jednak to chyba było poza moimi możliwościami. Zbliżyłam swoją twarz do jego i szepnęłam mu prosto w usta:
– Czy jesteś gotowy pójść za mną dalej, niż sięga piekło, do krainy największych rozkoszy?
Nie wahał się.
– Tak
„Pocałuj go.”
Tak zrobiłam. Smakował wódką i czymś słodkim... Pewnie tamtą dziewczyną. Dopadły mnie wyrzuty sumienia, jednak zanim zdążyłam oderwać się od ust nieznajomego, zakręciło mi się w głowie. „Żegnaj. Mimo wszystko świetnie się bawiłam” usłyszałam ciche słowa w głowie. W tej samej chwili poczułam rozdzierający ból i ogarnęła mnie ciemność. Krzyknęłam. Nagle wszystko minęło. Zauważyłam, że kurczowo zaciskam oczy. Otworzyłam je... i znów znajdowałam się w kapsule. Pchnęłam szklane drzwi najszybciej, jak tylko mogłam i wylądowałam na zimnej podłodze. Nade mną stała Anastazja, uśmiechając się szeroko.
– Dziękujemy za uczestnictwo w koloniach „W książce”. Zapraszamy ponownie za rok!
Tego było dla mnie za wiele. Zemdlałam.


Jeśli dotrwałeś do końca, to jesteś wielki i dziękuję ci z całego serca za przeczytanie! ♥

W opowiadaniu wykorzystałam światy przedstawione, pochodzące z książek:

Konkurs trwa do 21 sierpnia, tak więc chętni mają jeszcze trochę czasu na napisanie opowiadania! Jeżeli już opublikowaliście swoje, podeślijcie mi linki w komentarzach - chętnie przeczytam ^^ 

Zapraszam także na wydarzenie Wakacje z Feerią Young i fp wydawnictwa Feeria Young, gdzie pojawia się więcej konkursów z niesamowitymi nagrodami!

Jeśli jesteście ciekawi którejś z powyższych książek, zapraszam do przeczytania moich recenzji:

8 komentarzy:

  1. No, no, opowieść ma potencjał. Podoba mi się pomysł z koloniami, gdzie przenosisz się do ulubionych książek i wypełniasz zadania, żeby przejść dalej *troche jak Niezgodna XD* :D matko, sama chciałabym przeżyć taką podróż. Sama pewnie wzięłabym udział, gdyby nie fakt, że dosłownie żadnej książki od Feeri nie przeczytałam XD. Wstyd mi. Ale to do nadrobienia. Powodzenia w konkursie, będziemy wpadać! <3
    #SadisticWriter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, jak teraz się zastanowię, to faktycznie odrobinę podobne do Niezgodnej, ale przyrzekam, że tego nawet nie zauważyłam :D Co do książek Feeria - koniecznie nadrabiaj. Wśród powieści tego wydawnictwa można znaleźć prawdziwe perełki ♥

      Usuń
  2. Ja nawet nie czytam drugi raz, bo spodobało mi się za pierwszym. Ale to normalnie raj, ja chcę takie kolonie <3
    Ja czekam aż mi podeślesz te książki od Feerii to przekonam się i może a rok też zorganizują taki konkurs i coś wymyślę? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, cieszę się, że Ci się spodobał ^^ No, muszę się w końcu zebrać i wysłać Ci je xD

      Usuń
  3. Opowiadanie świetne pod względem fabularnym. Genialny pomysł i sama z chęcią wzięłabym udział w takiej koloni :D Zgodzę się z osobą ze wcześniejszych komentarzy, że to trochę jak w "Niezgodnej", co ma swoje plusy. Jestem usatysfakcjonowana językiem, jakim się posłużyłaś. Dostrzegłam jednak ze dwa powtórzenia, ale nie musisz się martwić, bo nie rzucają się bardzo w oczy. A najlepsza scena to to ciapanie się w farbie :D
    Pozdrawiam cieplutko,
    gabRysiek recenzuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i miło mi ^^ Co do koloni - byłabym pierwsza w kolejce do udziału w takich ;) Nie zauważyłam tych powtórzeń. Zaraz zobaczę, czy uda mi się je znaleźć i wyplenić :D

      Usuń
  4. Hej!
    Nominowałam cię do LBA. Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://lowczyniksiazekk.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za nominację! Z chęcią na nią odpowiem :)

      Usuń

Copyright © Chwila kultury , Blogger