Harry Potter to postać, która towarzyszy mi od najmłodszych lat. Już jako mała dziewczynka zakochałam się w przygodach młodego czarodzieja i jego przyjaciół. Gdy miałam siedem lat, po raz pierwszy przeczytałam Komnatę tajemnic. Zapoczątkowała ona nie tylko moją miłość do tej serii, ale sprawiła, że zakochałam się w książkach. Kiedy usłyszałam o Harry'm Potterze i Przeklętym dziecku, miałam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłam się, że to nie jest koniec, z drugiej - czułam niesmak, bałam się, że dalsza część tej historii będzie pisana na siłę. Mimo wszystko postanowiłam sięgnąć po kontynuację Harry'ego Pottera, wydaną w formie scenariusza przedstawienia teatralnego. Zobaczcie co z tego wynikło...
Minęło kilkanaście lat odkąd Harry stoczył ostateczną walkę z Voldemortem. Dziś trzydziestosiedmioletni czarodziej jest mężem i ojcem trójki dzieci, a także pracownikiem Ministerstwa Magii. Mimo iż mężczyzna stara się toczyć normalne życie, ciągle jest Tym, Który Przeżył i pokonał Czarnego Pana. Piętno wydarzeń z przeszłości odciska się nie tylko na nim, lecz także na najbliższych mu osobach. Najbardziej odczuwa to jego syn, Albus, który trafił do Slytherinu i zaprzyjaźnił z synem Draco Malfoya - Scorpiusem. Wydarzenia te częściowo poróżniają Potterów, co okazuje się niebezpieczne, gdy mrok znów zaczyna ogarniać świat czarodziejów.
Zacznijmy może od samej formy książki, która jest wyjątkowo niecodzienna. Harry Potter i przeklęte dziecko to historia, która została wydana w formie scenariusza teatralnego. Mam mieszane uczucia co do tego typu książek. Z jednej strony nienawidzę Romea i Julii Szekspira, z drugiej Zemsta Aleksandra Fredro mnie zauroczyła. Scenariusz napisany przez Tiffany'ego i Thorne'a spodobał mi się. Dialogi były ciekawe, przepełnione humorem i oddające charaktery postaci, didaskalia nie wytrącały z rytmu czytania, a były ciekawym uzupełnieniem całości. Nie mogę się przyczepić do niczego, co związane z formą, bo autorzy naprawdę się postarali. Warto także wspomnieć o fantastycznej oprawie graficznej. Okładka jest intrygująca i tajemnicza, a błyszczące elementy przyciągają wzrok. Jest to pozycja, którą typowe sroki okładkowe muszą mieć w swojej kolekcji.
Co do fabuły... Nie mogę jednoznacznie stwierdzić czy mi się podobała czy wręcz przeciwnie. Harry Potter i przeklęte dziecko potraktowałam jako pewnego rodzaju dodatek do serii, który jednakże nie jest częścią historii Harry'ego. Wydarzenia z tej książki wydają mi się tak bardzo nie pasujące do całości, że mój mózg sam uznał je za odmienną historię, a ja nie mam zamiaru wyprowadzać go z błędu. Owszem, fabuła jest interesująca i znajdziemy w niej wiele zaskakujących zwrotów akcji, jednak to nie jest to samo, co poprzednie siedem części. Brakuje tutaj tego klimatu charakterystycznego dla książek J.K. Rowling. Czasami czułam jakbym czytała jakieś fan fiction. Niby są ci sami bohaterowie, jest ten sam świat i autor nawiązuje do wydarzeń z przeszłości, których przebieg znam, jednak brakowało jakiegoś kluczowego elementu, który pozwoliłby mi uznać wydarzenia mające miejsce w Przeklętym dziecku za prawdę.
Myślę, że każdy prawdziwy miłośnik Harry'ego Pottera powinien sięgnąć po tę publikację, choć nie liczyć na pełną gwałtownych zwrotów akcji książkę, ponieważ już sama forma, pozbawiona opisów, to wyklucza. Mimo wszystko podczas czytania czuć napięcie i dreszczyk ekscytacji, a od samej książki nie można się oderwać, nie poznawszy wcześniej zakończenia historii. Jest to zdecydowanie pozycja, która jednym przypadnie do gustu, innym wyda się czymś napisanym jedynie dla zysku. Mi samej opowieść o Albusie wyjątkowo spodobała się i cieszę się z tych kilku godzin, które dzięki tej książce mogłam ponownie spędzić w świecie wykreowanym przez J. K. Rowling.
Autor(zy): John Tiffany, Jack Thorne
Tytuł oryginalny: Harry Potter and the Cursed Child
Tytuł polski: Harry Potter i przeklęte dziecko
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 22 października 2016
Moja ocena: 7+/10
Z jednej strony mocno chcę przeczytać, a z drugiej mocno boję się rozczarowania :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam Pottera i raczej nie przeczytam - wersja filmowa mi wystarczy. Może najnowszy tom też zekranizują :)
OdpowiedzUsuńMój brat czytał, nawet mu się podobało, chociaż marudził przez formę tej książki.;/
OdpowiedzUsuńJestem wielką miłośniczką Pottera. Dosłownie się na nim wychowałam, chociaż muszę przyznać, że moja przygoda z czytaniem zaczęła się od Tolkiena, gdy miałam dziewięć lat.
OdpowiedzUsuńPomysł na wydanie scenariusza jest niewątpliwie czymś ciekawym, jednak czy tylko dlatego, żeby powrócić do uniwersum Pottera, czy jeszcze bardziej wydoić świat czarodziejów?
Potraktuję to jako miłe oderwanie się od typowego uniwersum, myślę, że podejdę do tej pozycji, jak do fanfika i po prostu przeczytam go na luzie. ;)
Recenzja świetna, naprawdę mi się podobała, mimo że jestem tutaj pierwszy raz. :D
Pozdrawiam Cię gorąco i z ogromną przyjemnością zostaję na dłużej,
Izzy z Heavy Books
Wisior z Insygnią Śmierci - jest świetny!
OdpowiedzUsuńDziękuję! ♥ :D
Usuń