źr. zdj. |
No i oto kolejny post z serii W skórze nastolatków, gdzie biorę pod lupę czytanie wśród polskiej młodzieży. Kilka dni temu (klik) na blogu znalazła się ankieta przeprowadzona z osobami w wieku 11-18 lat. Teraz omówię jeden z poruszonych przez nich tematów. Pomyślałam, że wezmę się za rzecz najbezpieczniejszą, a jednak praktycznie niemożliwą do pokonania czyli streszczenia.
No więc co o nich sądzę? Sądzę, że
są największą zmorą gimnazjalisty i licealisty, najgorszą rzeczą jaka mogła im się trafić.
Dlaczego? Dlaczego?! Chyba każdy
szanujący się książkoholik i/lub bloger książkowy wie dlaczego.
Ile razy słyszeliście zdanie " Po co to czytać? Czy nie
lepsze streszczenie?" albo "Mi wystarczy streszczenie.
Mniej czasu zajmie, a dowiesz się tego samego". Jak tacy ludzie
potrafią irytować... Choćby nie wiem co im powiedzieć, Oni i tak
uważają, że "lepsze jest streszczenie".
Czym jeszcze zawadzają streszczenia?
Kuszą. Kogo? Zdesperowanych recenzentów książkowych (tylko nie
obrażajcie się, mówię o małym odłamie).
To jest największą hańbą dla
recenzenta - napisanie opinii o książce na podstawie streszczenia.
Dobra, może większość nie upada tak nisko, jednak niektórzy tak
i to mnie smuci. Od dość dawna zaglądam na różne blogi książkowe
i kilka razy, na tych dopiero rozwijających się natknęłam się na
wpadkę blogera (a może raczej pseudo blogera?) który popełnił
gafę w recenzji i napisał coś nie tak, bo ( jak się potem okazało
) "inaczej było w streszczeniu". To jest dla mnie nie do
zrozumienia, a w końcu nie każde streszczenie jest złe. Na pewno, gdyby przeprowadzić wnikliwe śledztwo znaleźliby się blogerzy
którzy napisali "cudowną" recenzję w oparciu o
streszczenie i opinie innych blogerów, którzy przeczytali książkę
i napisali swoje emocje po lekturze, bo w końcu jak można ocenić
książkę na podstawie streszczenia? Nie da się.
Ja mam taką radę,
jeżeli nie masz nic ciekawego do napisania to po prostu nie pisz.
Zaczekaj, przeczytaj książkę, napisz porządną recenzję i ciesz
się z tego, że to twoje dzieło, twój sukces, a każdy pozytywny
komentarz w pełni należy Ci się, a nie recenzentom, których
fragmenty recenzji posklejałeś w całość.
Ale zbaczam z tematu.
Nastolatkowie często nie czytają
lektur, sięgając jedynie po streszczenie, a czym jest streszczenie
do książki? Marnym ochłapem. Ciekawa jestem co robiliby, gdyby nie
było streszczeń, gdyby streszczenia nie były ogólnodostępne?
Interesujące, nieprawdaż? Może zachęciłoby to chociaż jedną
piątą polskiej młodzieży, jedną dwudziestą, jedną setną do
sięgnięcia po lekturę. Ale to tylko moje gdyby, bo wiadomo, że
nic nie jest czarno-białe i streszczenia mają w sobie także coś
pozytywnego.
I teraz po tych moich narzekaniach,
wszyscy się dziwią, że to piszę, jednak TAK streszczenia czasem
przydają się. Do czego? Już tłumaczę.
Ile razy mieliście tak, że jakiś
czas po przeczytaniu książki (rok, dwa lata, może pięć?) nie
pamiętaliście kompletnie nic, może imię jakiejś postaci lub
pojedynczy wątek? Ja wiele, zwłaszcza gdy książka nie była
szczególnie interesująca. Bądź co bądź irytowało mnie to, że
fabuła jest dla mnie obca, mimo przeczytania książki, a na
powtórne czytanie nie miałam czasu lub po prostu ochoty. Co w tedy
robić? Sięgać po streszczenie. Tak, i teraz pewnie zaczną się
pytania "A czy to nie będzie identyczne zło, jak nie
przeczytanie książki i sięgnięcie po streszczenie?" A ja
odpowiadam: Absolutnie NIE!
Od czego mamy własne wspomnienia?
Przecież zawsze coś zostało, zapomniane, ukryte
w
najmroczniejszych zakątkach naszych umysłów. Po streszczeniu
możemy mieć pewność, że coś - chociaż imię drugoplanowej
postaci - powróci do nas.
Tak więc to chyba koniec... A nie
jeszcze nie. Na koniec mam dla was porównanie książki ze
streszczeniem. Tak, wiem że nawet nie warto (według niektórych)
czegoś takiego robić, ale myślę, że w takiej formie niektórzy
bardziej zrozumieją, niż po przeczytaniu moich wywodów.
Książka | Streszcznie |
Kilkuset stronicowa | Kilkunasto stronicowe |
Zazwyczaj pełna opisów i barwnych porównań | Napisane w zwykły, szary sposób |
Wzbudzająca róże emocje | Pozbawione emocji |
Zagłębia się w poszczególne historie bohaterów | Opisujące pobieżnie różne wątki |
Interesująco, często pięknie oprawiona | Brak okładki |
Opowiada historię | Opisuje opowiedzianą historię |
I mogłabym wymienić tego więcej, jednak to są chyba te najistotniejsze różnice pomiędzy książką, a streszczeniem. Jak widzicie nie jest one nawet namiastką książki
Podsumowując streszczenia są
największym złem powstałym dla uczniów, jednak czasami mogą być
pożyteczne. To dziwne, jednak prawdziwe. Tak jak napisałam
wcześniej: Nic nie jest czarno-białe. Świat ma różne kolory i
trzeba o tym pamiętać.
Dziękuję, jeśli przeczytaliście.
Wyszło tego trochę więcej niż chciałam, ale wolałam napisać o
wszystkim co mnie męczy, niż coś pominąć, zostawić zapomniane.
Jeżeli macie jakieś przemyślenia dotyczące streszczeń książek,
czy coś istotnego pominęłam to napiszcie do mnie na maila bądź w
komentarzu. Także jeżeli chcecie, żebym poruszyła jakiś istotny
dla was temat to liczę na kontakt, a już niedługo pojawi się
kolejny post z serii W skórze nastolatków. I... jeszcze raz
dziękuję za przeczytanie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz