Słyszeliście kiedyś o Erneście Cilne? Jego debiut literacki - Player One - sprzedał się w milionach egzemplarzy na całym świecie, a Warner Bros już wykupiło prawa do ekranizacji powieści. Ja sama spotkałam wiele opinii o książce na różnorakich blogach oraz portalach literackich. I to właśnie one zachęciły mnie do sięgnięcia po Armade, kolejną bestsellerową powieść autora.
Ludzie mogą uzależnić się od wielu rzeczy: alkoholu, pieniędzy, telefonu czy książek. Zack Lightman jest nałogowym graczem komputerowym. Dla niego dzień bez przejścia misji w "Armadzie" jest dniem straconym. Jednak umie odróżnić świat wirtualny od rzeczywistego, a przynajmniej tak mu się wydaje... do czasu, gdy widzi na niebie latający spodek. Gorzej, wygląda on dokładnie jak statek Sobrukai - kosmitów występujących w jego ulubionej grze. Czy to tylko złudzenie spowodowane odziedziczonym genetycznie szaleństwem? A może Zack widział prawdziwy statek obcych? Tajemnica, która sama się przed nim odkrywa, sprawia, że jego życie nigdy nie będzie już takie samo.
Oglądaliście kiedyś Star wars? Dzień niepodległości? Star treka? 2001: odyseja kosmiczna? Grę endera? Jeśli tak, to jesteście w o wiele lepszej sytuacji niż ja i zapewne z zainteresowaniem przeczytacie pierwsze sto stron powieści. Dlaczego? Ponieważ roi się na nich od różnorakich nawiązań do wielu klasyków literatury, kina czy gier, które opowiadają o kontakcie ludzkości z istotami z kosmosu. Ktoś, kto interesuje się tym tematem od dawna, zrozumie zapewne większość powiązań, jednak osoba taka jak ja, dopiero zaczynająca swoją przygodę z science fiction, nie jest do tego zdolna.
Ogromną męczarnia były dla mnie także opisy gry, tego w jaki sposób powstała i czym się inspirowali jej twórcy. Ernest Cline pisze ciekawie i z polotem, umie zaciekawić czytelnika i swoimi słowami wzbudzić wiele emocji, jednak w tych momentach akcja jakby całkowicie zamierała, nudziłam się i miałam ochotę rzucić książką w kąt i więcej do niej nie wracać. Na szczęście nie zrobiłam tego.
Ogromną męczarnia były dla mnie także opisy gry, tego w jaki sposób powstała i czym się inspirowali jej twórcy. Ernest Cline pisze ciekawie i z polotem, umie zaciekawić czytelnika i swoimi słowami wzbudzić wiele emocji, jednak w tych momentach akcja jakby całkowicie zamierała, nudziłam się i miałam ochotę rzucić książką w kąt i więcej do niej nie wracać. Na szczęście nie zrobiłam tego.
Już w jednej czwartej powieści, gdy akcja przenosi się do świata rzeczywistego, wszystko zaczyna się rozkręcać. Od tego momentu Armadę czyta się jednym tchem. Porównania pojawiają się w mniejszej ilości i można w większym stopniu skupić się na historii, która jest naprawdę interesująca. Autor nie stworzył czegoś niespotykanego, a jednak fabuła przyciąga czytelnika, łapie go w swoje sidła i nie puszcza aż do samego końca. Ponadto nie jest ona prosta, a rozwidla się i skupia na kilku istotnych aspektach - walce z kosmitami, roli ojca w życiu młodego chłopca i pierwszym poważnym związku głównego bohatera - które przeplatają się ze sobą, tworząc wręcz elektryzującą mieszankę.
Warto wspomnieć o ciekawie nakreślonych postaciach. Oczywiście prym w całej powieści wiedzie Zack, który często irytuje swoim zachowaniem, jednak z jego naiwnością, odwagą i chęcią uratowania świata za wszelką cenę, nie można go nie polubić. Interesująca jest także Lex - dziewczyna z charakterem, która potrafi przejąć inicjatywę i nie boi się powiedzieć prawdy prosto w oczy. Szkoda tylko, że pojawia się ona tak rzadko. Oprócz nich, w książce pojawiają się także inne postaci, czasem odgrywające większą, czasem mniejszą rolę w historii, aczkolwiek ciągle bardzo barwne i ciekawie stworzone.
Armada nie jest wybitną książką bez jakiejkolwiek skazy, a jednak ma w sobie coś, co intryguje i nie pozwala od siebie oderwać przed poznaniem zakończenia. Ernest Cline do utartych schematów wprowadza powiew świeżości i tym samym zyskuje kolejnych zachwyconych czytelników. Ponadto historia nie opiera się jedynie na walce, ale także posiada głębszy przekaz, który bardzo łatwo jest zauważyć. Powieść polecam tym, którzy chcą poznać niesamowitą i elektryzującą historię walki dwóch całkowicie różnych gatunków, ale także opowieść o chłopcu, który stracił ojca i próbuje wypełnić pustkę po nim za wszelką cenę.
Za możliwość poznania najnowszej powieści Ernesta Cline dziękuję serdecznie wydawnictwu Feeria.
Tytuł oryginalny: Armada
Tytuł polski: Armada
Tłumaczenie: Jarosław Irzykowski
Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 15 stycznia 2016
Moja ocena: 7/10
Wydawało mi się, że jest to ciekawsza lektura jednak Ty zdjęłaś mi klapki z oczu i coś czuję, że całość byłaby dla mnie ogromną męczarnią. ;)
OdpowiedzUsuńOpisy gry mnie też by pewnie męczyły. Sama nie wiem, pomyślę jeszcze o tej książce.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za grami, więc te opisy również mogłyby mnie męczyć. Książkę raczej sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie dużo słyszałam o tej książce :) Ciekawa recenzja, ale jak na razie chyba nie jestem przekonana nigdy czegoś takiego nie czytałam:) Nie mam ochoty rzucać się na głęboką wodę. pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńhttp://wiktoriaczytarazemzwami.blog.pl/
Lepiej najpierw zapoznać się z tematem i sięgnąć po dany tytuł w przyszłości, niż przekreślić książkę tylko dlatego, że się jej nie zrozumiało ;)
UsuńCo prawda na grach kompletnie się nie znam, ale to nie zmniejsza mojego zainteresowania tą książką. Myślę, że by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Lunatyczka