Od jakiegoś czasu na Polskim rynku
wydawniczym pojawia się coraz więcej powieści fantastycznych pisanych przez naszych rodzimych autorów. W moim krótkim życiu przeczytałam
już trochę książek z tego gatunku, nad którymi piałam z
zachwytu, jednak często trafiałam na pozycje, które były
po prostu nudne, schematyczne i wstyd je było nazywać prawdziwym
fantasy. Krew i stal zaciekawiło mnie swoim opisem, a raczej
jednym zdaniem, które sprawiło, że oczy zabłyszczały mi z
podniecenia. Wiedziałam, że będzie to coś dobrego... i po raz
kolejny przeczucia mnie nie zawiodły.
Martwica zaczyna znikać. Wąskim
przesmykiem pomiędzy Martwymi Stepami w tajemnicy wyrusza grupa z pewną misją, jednak w krótkim czasie ślad wszelki po nich ginie. Z Wondettel w drogę wyruszają
kolejni żołnierze, by odnaleźć poprzednich i wypełnić ich misję. Okazuje się jednak, że jest to zadanie o wiele
niebezpieczniejsze niż mogłoby się zdawać. Za Martwicą czai się coś mrocznego, moc i siła, mogąca zniszczyć wszystko co znane jest ludziom i zburzyć kruchy porządek panujący w kraju.
Głównym bohaterem powieści jest
tajemniczy Arthorn – mężczyzna, mający być przewodnikiem
drugiej wyprawy i zapewnić misji powodzenie. Jest on postacią
bardzo intrygującą, której przeszłość do samego końca
pozostaje wielką tajemnicą. Muszę przyznać, że autor bardzo
dobrze się spisał, tworząc tę postać. Doskonale wyważył
wszystkie cechy i stworzył bohatera, który potrafi zabijać z zimną
krwią, a jednocześnie w którym kryje się wewnętrzny smutek i
strach spowodowane wydarzeniami z przeszłości. Bohaterzy
drugoplanowi także są warci wspomnienia, a w szczególności Marcus
i Gwydon. Na łamach powieści poznajemy ich dość dobrze i z
zainteresowaniem śledzimy dalsze poczynania. Ogółem w całej
powieści nie doszukałam się nikogo, kto byłby w jakikolwiek
sposób papierowy. Wszyscy bohaterowie, czy to tacy, którym
towarzyszymy dłuższy czas, czy jedynie epizodyczni, posiadają
pewną iskierkę, dzięki której z przyjemnością słuchamy ich
historii i z zainteresowaniem czytamy sceny, w których występują.
Krew i stal jest książką niemal
idealną pod względem fabularnym. Skomplikowane intrygi, krwawe
bitwy, wielkie tajemnice, magiczne przedmioty i pochodzące z
mitologii słowiańskiej demony – to wszystko i wiele więcej
znajdziecie w tej książce. Składa się ona z akcji w czystej
postaci. Gdy już zostaniemy porwani w wir wydarzeń, trwamy w nim aż do ostatniego akapitu, a potem zamykamy książkę i wracamy do zwykłych zajęć, lecz myślami dalej śledzimy przebieg historii Arthorna i jej możliwe rozwinięcie w kolejnych tomach. Ponadto, mimo że wydarzenia mają miejsce w wyimaginowanym świecie, mają one logiczny ciąg przyczynowo skutkowy. Nic nie jest wzięte z kosmosu, a żadna postać nie jest wykreowana na kształt Supermana, nawet Arthorn. Nie zabrakło także odrobiny czarnego humoru i
lekkiego zwolnienia, czyli chwil, spędzonych przez bohaterów na
rozmowach na zwyczajne, ludzkie tematy.
Powieść Jacka Łukawskiego pisana
jest lekko archaicznym stylem, co w połączeniu z bardzo tajemniczą
fabułą przez kilkanaście pierwszych stron może nieco
dekoncentrować. Jednak po krótkim czasie wszystko nabiera lekkości
i przestaje przeszkadzać, co więcej zaczynamy piać z zachwytu nad
pięknym, niezwykle doszlifowanym i potrafiącym nadać powieści
klimat, warsztatem autora. Bardzo plastyczne i dynamiczne opisy sprawiają, że szybko wsiąkamy w świat stworzony przez pisarza i wraz z bohaterami przemierzamy Martwe Stepy, a także następnie miejsca, znajdujące się za nimi.
Jeśli ktoś dałby mi do przeczytania
tę książkę bez żadnego opisu ani nazwiska autora, a następnie
powiedział, że jest to debiut trzydziestosześcioletniego Polaka, to zwyczajnie bym go
wyśmiała. Ale nie, to naprawdę jest DEBIUT i to w dodatku
POLSKIEGO AUTORA. Po przeczytaniu Krwi i stali składam wielki ukłon
w stronę pana Jacka. W tej powieści znajdziecie wszystko, co
spokojnie zadowoli najbardziej wybrednego czytelnika fantasy.
Zaczynając od bohaterów, poprzez dynamiczną akcję, na magicznej
rzeczywistości kończąc. W niektórych momentach krew leje się
litrami, kiedy indziej ciarki przechodzą po plecach przy pojawieniu
się nocnicy. Do tego nieziemsko skonstruowane intrygi i brak
jakichkolwiek schematów. Jacek Łukawski stworzył coś lekkiego, klasyczno-współczesnego, ciekawego i niebanalnego. Po prostu dobry kawał pełnokrwistego high fantasy.
Autor: Jacek Łukawski
Tytuł: Krew i stal
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 17 lutego 2016
Moja ocena: 8+/10
Za możliwość przeczytania tego fenomenalnego debiutu dziękuję serdecznie wydawnictwu Sine Qua Non!
Tytuł: Krew i stal
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 17 lutego 2016
Moja ocena: 8+/10
Tak jak nie jestem przekonana do fantastyki to tą książkę mogłabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nigdy o niej, ale z pewnością kiedyś po nią sięgnę! Wydaje się naprawdę ciekawa :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem w trakcie czytania. Masz rację co do początku, jednak niemalże natychmiast się wciągnęłam w tą książkę ;) Mam nadzieję, że z biegiem czasu będzie już tylko coraz lepiej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://myfantasticbooksworld.blogspot.com/
Jestem w trakcie czytania tej książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie wydaje się taka zła ta książka. Jeszcze się zastanowię. ;)
OdpowiedzUsuńNa razie chyba sobie odpuszczę ale będę ją mieć na uwadze :)
OdpowiedzUsuń:) od dawna myślę o tej książce to jak najbardziej moje klimaty. Tym bardziej cieszy mnie twoja pozytywna opinia. Już się nie mogę doczekać tej książki
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko