Zapraszam wszystkich do bliższego poznania kolejnej autorki i jej twórczości. Tym razem jest to debiutantka, pani Patrycja Gryciuk. Spod pióra autorki wyszła książka Plan (2013), a na wydanie czeka już 450 stron.
Chwile
rozkoszy: Czy długo
pisała
pani „Plan”
?
Jest to dość
'zaawansowana' książka
i jestem ciekawa ile powstawała.
P.
Patrycja Gryciuk:
„Plan” powstawał
na przestrzeni sześciu
lat - od 2006 do 2012 roku. Przez cztery pierwsze lata historia
rodziła
się
w mojej głowie.
Przez rok prowadziłam
też
badania na temat biopaliw, o których
wcześniej
nie wiedziałam
nic. Kiedy już
fabuła
dojrzała,
uznałam,
że
mogę
zacząć
pisać.
Zajęło
mi to
półtora
roku, a praca nad tekstem kolejne sześć
miesięcy.
Był
to bardzo długi
proces, ale nie miałam
żadnego
doświadczenia,
a chciałam,
żeby
ta historia, jako że
jest dość
zawiła,
była
dopracowana pod każdym
względem:
merytorycznie i językowo.
Chciałam,
żeby
było
to napisane tak, jakby pisała
to rzeczywiście
siedemnastolatka, z wszystkimi tego plusami i minusami. Co jakiś
czas wysyłałam
napisane fragmenty grupie zaufanych znajomych i pytałam
ich o zdanie. Potem poprawiałam,
ulepszałam
itd.
CR:
Anna zwiedziła
wiele miejsc na świecie.
Czytałam
także,
że
pani mieszka we Francji, jednak czy miejsca opisane w książce
pani widziała,
a może
jest to jedynie wizja tych wszystkich miast?
P.
Patrycja Gryciuk:
Sama sporo podróżuję
i nie chciałam
trzymać
mojej bohaterki pod kluczem. Jeżeli
chodzi o konkretne miejsca opisane w „Planie”,
to znam je wszystkie bardzo dobrze, oprócz
Alaski i Australii. Tam mnie jeszcze nie było,
ale wszystko przede mną.
:)
CR:
Czy możemy
się
spodziewać
czegoś
po „Planie”?
Powrotu do świata
polityki i biopaliw, ale na przykład
z innymi bohaterami?
P.
Patrycja Gryciuk:
Rozumiem, że
jest to pytanie o drugą
część
„Planu”.
Wiele osób
mi je zadaje. Do tego stopnia, że
już
nie raz zastanawiałam
się,
czy powinnam napisać
„Plan
B”.
Na dzień
dzisiejszy powiem tak: pomysłów
mi nie brakuje i nawet zapisałam
kilka z nich, żeby
ich nie zapomnieć.
Jednak na razie nie planuję
powrotu do świata
Anny.
Jeżeli
nie chodziło
Pani o kontynuację
„Planu”,
to odpowiedź
brzmi tak: moja druga książka
nie ma nic wspólnego
z polityką
czy biopaliwami. Tym razem pisałam
o amerykańskim
kręgu
wydawców,
autorów
i przemyśle
farmaceutycznym. Dużo
się
w niej dzieje. Mam nadzieję,
że
uda mi się
znaleźć
wydawcę,
który
ją
wyda i że
książka
spodoba się
czytelnikom co najmniej tak, jak spodobał się „Plan”.
CR:
Siergiej wiele opowiadał
Annie o biopaliwach, algach itp. Te wszystkie wiadomości
były
prawdą,
czy wytworem pani wyobraźni?
A może
częściowo
jednym i drugim?
P.
Patrycja Gryciuk:
Wszystkie informacje o algach i biopaliwach w „Planie” są
autentyczne. Przynajmniej były
trzy lata temu. Teraz już
pewnie znowu wszystko poszło
do przodu, jak to w nauce i przemyśle.
Nie śledzę
już tego tak dokładnie
jak podczas pracy nad książką, ale świat
biopaliw opisałam
tak, jak wyglądał
wtedy w rzeczywistości.
CR:
Czy książka
którą
pani wydała
i historia w niej zawarta mocno różni
się
od swojego pierwowzoru, od szkicu roboczego?
P.
Patrycja Gryciuk:
Niespecjalnie. Tym bardziej, że
nie było
ani planu „Planu”,
ani szkiców
roboczych. Pisałam
na bieżąco, tworząc poszczególne sceny i rozdziały, a potem
poprawiałam
tylko formę.
Ostateczne poprawki naniosłam w czasie współpracy z korektorką.
CR:
Mimo swojej objętości,
podczas czytania „Planu”
nie znudziłam
się,
jak bywa przy lekturach niektórych
książek.
Czy przed premierą
nie bała
się
pani, że
ilość
stron zniechęci
czytelnika do kupna i przeczytania książki?
P.
Patrycja Gryciuk:
Nie myślałam
o tym w ten sposób. Wydana wersja „Planu”
ma kilkadziesiąt stron mniej niż
pierwotna.
Pracując
nad tekstem przede wszystkim go skracałam.
Końcowa
wersja wydawała
mi się
wtedy krótka. Liczyło
się
głównie
to, żeby
nie ominąć
żadnego
szczegółu
akcji, ani opisu emocji, ponieważ
to na nich opiera się ta książka.
Każdy
szczegół
ma tu swoje miejsce i swoje znaczenie. Wiem, że
niektórzy czytelnicy woleliby, żeby
książka
była
krótsza
i krytykują
„Plan”
za zbyt długie,
pełne
egzaltacji opisy i narracje. Może
mają
rację...
Dla mnie, podczas pisania, wszystko
było równie ważne.
Dziś
widzę
to trochę
inaczej, ale oczywiście mam już więcej
doświadczenia.
CR:
Jak powstały
postaci z pani książki?
Czy były
inspirowane osobami pani bliskimi?
P.
Patrycja Gryciuk: Nie
do końca.
Ktoś,
kogo poznałam
w czasie jednej z podróży, zainspirował
mnie w pewnej mierze do stworzenia głównej
postaci - Taredova. Reszta jest fikcją, ale oczywiście
inspirowaną zbiorem przeżyć
i obserwacji tego, co się
dzieje na świecie
i wokół
mnie.
CR:
Pisanie książek
ma gdzieś
swój
początek.
Od czego to zaczęło
się
u pani? Od przeczytania interesującej
i motywującej
powieści,
a może
nudnego wieczoru gdy powstał
pomysł
na „Plan”?
P.
Patrycja Gryciuk:
Zawsze chciałam
pisać
i zawsze pisałam.
Od najmłodszych
lat jestem też
marzycielką.
Zawsze wymyślałam
w głowie
przeróżne
historie, mam to chyba we krwi. W pewnym momencie zaczęłam
układać
historię
z „Planu”.
Po jakimś
czasie stwierdziłam,
że
nie mogę
już
przestać
o niej myśleć,
więc
zaczęłam
tworzyć
coraz
więcej
wątków,
szczegółów,
postaci. Aż
któregoś
dnia wszystko złożyło
się
w piękną
całość.
Potem stwierdziłam,
że
historia może
spodobać
się
innym, więc
podjęłam
próbę
spisania całości
i tak się
zaczęło.
CR:
W książce
pojawiają
się
intrygi, które
potrafią
czytelnika wyprowadzić
w pole. Czy były
takie momenty, gdy pani sama zaplątała
się
w sieć
kłamstw
swoich postaci i nie wiedziała
już
co jest czym?
P.
Patrycja Gryciuk: Absolutnie
nie. Od początku
wiedziałam,
o co chodzi w każdym
wątku,
akapicie,
czy zdaniu. Wszystko było
dokładnie
przemyślane
i poukładane
w mojej głowie.
Dlatego chyba nie potrzebowałam
ani planu powieści,
ani notatek na papierze. A wątki
wyprowadzające
czytelnika w pole są
świadomym
zabiegiem literackim. Bez nich książka
byłaby
nudna. Celowym zabiegiem było też zamieszczenie na samym początku
sceny związanej z zakończeniem powieści. Założyłam
się
sama z sobą,
że
jeżeli
moja powieść
będzie
naprawdę
dobra, to nawet jeżeli
zakończenie
napiszę
na pierwszych stronach, to czytelnik przeczyta kilkaset następnych,
żeby
się
dowiedzieć,
jak doszło
do takiego końca.
To było
duże
ryzyko, szczególnie
dla debiutantki, która
nie miała
pojęcia
o pisaniu,
czy wydawaniu książek.
Na dodatek nie współpracowałam
z żadnym
redaktorem! Dziś,
jak o tym pomyślę,
nie mogę
uwierzyć,
że
się
na to wszystko odważyłam.
Ale udało
się.
Teraz tego nie żałuję
i cieszę
się,
że
znalazłam
odwagę,
żeby
to zrobić.
Czytelniczki piszą
do mnie, że
„pochłonęły”
„Plan”
w dwie noce. Jak tu się
nie cieszyć?
CR:
Co panią
zmotywowało
do wysłania
książki
do wydawnictwa?
P.
Patrycja Gryciuk: „Plan”
nigdy nie został
wysłany
do żadnego
wydawnictwa. Wtedy byłam
święcie
przekonana, że
nie mam żadnych
szans na wydanie powieści
drogą
tradycyjną,
więc
stchórzyłam
i nawet nie spróbowałam.
Wydałam
książkę
własnym
sumptem. Teraz już wiem, jak trudno samemu rozreklamować
coś,
o czym nikt nigdy nie słyszał.
Mam tu na myśli
siebie, czyli debiutantkę,
która
nie ma pojęcia
o zasadach rządzących rynkiem wydawniczym, dystrybucji książek i
ich reklamie. Trudno sprzedać
coś,
czego nie ma w sklepach. Mija dwa lata od momentu, kiedy „Plan”
został
wydany i książka
dopiero teraz zaczyna się
sprzedawać
i coraz więcej
osób
o niej mówi
i pisze. Jest to wynik mojej pracy, ale również
pomocy moich przyjaciół
i czytelników,
bez których
nikt nigdy nie dowiedziałby
się
o „Planie”.
Dziękuję
im za to. Cała
moja promocja jest oparta tylko i wyłącznie
na obecności
w mediach społecznościowych.
I nawet „tylko to” nie jest łatwym
zadaniem, kiedy
jest
się aktywnym zawodowo i ma dwójkę
małych
dzieci. Nie zniechęcam
się,
choć
wolałabym,
żeby
zajął
się
tym jakiś
specjalista. Najlepiej znające
się
na rzeczy wydawnictwo. Może
się
uda przy drugiej książce.
CR:
Jaki jest pani 'Plan' na przyszłość?
P.
Patrycja Gryciuk:
Ukończyłam
redakcję
drugiej powieści
pt. „Czterysta
pięćdziesiąt
stron”
i aktualnie wysyłam
tekst do wydawców.
Poza tym planuję
pisać
więcej,
obojętnie
czy „Strony”
zostaną
wydane, czy nie. W końcu
to moja pasja! :)
CR:
Poszukuje pani wydawcy do swojej nowej powieści
–
„450
stron”. Czytałam
fragmenty nowego kryminału
i wydaje się
tak samo porywający
jak „Plan”.
Co pani może
powiedzieć
o drugiej książce?
P.
Patrycja Gryciuk:
Cieszę
się,
że
fragmenty wydały
się
pani ciekawe. Autorowi trudno wybrać
te najlepsze. Chwilę
po tym jak wstawiłam
je na moją
stronę
autorską,
koleżanka,
która
przeczytała
całość,
powiedziała
mi: „Zastanawiam
się
tylko, dlaczego wybrałaś
tak słabe
fragmenty, skoro jest tyle lepszych!”
A mnie właśnie one wydawały
się
najlepsze... „Czterysta pięćdziesiąt
stron”
jest powieścią,
która
bardzo różni
się
od „Planu”
i mam nadzieję,
że
moje czytelniczki nie będą
mi miały
tego za złe.
Jeżeli
ktoś
spodziewał
się
tego samego szkieletu, stylu czy podobnej historii, niestety
zawiedzie się.
Na pocieszenie mogę
tylko dodać,
że
główną
bohaterką
też
jest kobieta i że
istnieje wątek
romansowy, ale na tym podobieństwa
między
„Planem”,
a „Stronami”
kończą
się.
O
czym jest ta druga powieść?
„Czterysta
pięćdziesiąt
stron”
to historia Wiktorii Moreau, królowej
kryminału,
która
w przeddzień
wyczekiwanej przez miliony czytelników
premiery jej najnowszej książki
zostaje posądzona
o zniesławienie.
Zamiast cieszyć
się
ze spotkań
ze swoimi wielbicielami, uwikłana
zostaje w burzliwy proces sądowy
i... policyjne śledztwo
w sprawie serii morderstw popełnianych
według
fabuły
powieści
jednego z jej największych
konkurentów.
Akcja zabiera czytelnika w podróż
przez zimowe ulice Nowego Jorku i Genewy. Zamiast blichtru i wyrazów
uznania pojawiają
się
żądania
niebotycznych odszkodowań
i oskarżenie
o plagiat. Bezpardonowe ataki ze strony konkurencji stają
się
coraz trudniejsze do odparcia. Na domiar tego w codziennej poczcie
znajduje się
odcięty
ludzki kciuk, a z pobliskiej rzeki wypływają
kolejne ciała.
Aby dociec prawdy Wiktoria zmuszona jest podążyć
za ghostwriterem: Sekretnym Gawędziarzem,
wchodząc
na pełną
grozy ścieżkę,
która
prowadzi do laboratoriów jednego z największych
na świecie
koncernów
farmaceutycznych. W walce o przeżycie
kobieta kieruje
się w stronę ukochanego mężczyzny i wieloletnich przyjaciół.
Nie każdy z nich okaże się tym, za kogo go brała...
CR:
Już
druga pani książka
rozgrywać
się
będzie
za granicą.
Czy ma pani plany umieścić
kiedyś
akcję
całej
powieści
w Polsce?
P.
Patrycja Gryciuk:
Myślałam
o tym, ale nie czuję
się
na siłach.
Mam wrażenie,
że
pisanie książek,
które
dzieją
się
w Polsce stanowiłoby zbyt wysoko postawioną poprzeczkę.
Zbyt długo już tu nie mieszkam i nie jestem gotowa na tworzenie
historii osadzonych w polskich realiach. Może
kiedyś...
CR:
Tym razem przechodzi pani w jeszcze mroczniejsze klimaty. Z tego co
czytałam,
to będzie
duża
przepaść
pomiędzy
Planem, a 450 stronami. Którą
książkę
pisało
się
pani lepiej? Który
gatunek jest pani bliższy?
P.
Patrycja Gryciuk:
Obydwie książki pisało
mi się
bardzo dobrze. Kocham to robić,
to moja
pasja i robię
to tylko w wolnych chwilach. Są
one rzadkie i zarezerwowane dla przyjemności.
Przy drugiej książce
przybrałam
zupełnie
inny sposób
narracji, inny język
i innych bohaterów.
Chciałam
odciąć
się
od „Planu”
i tego sposobu pisania, żeby
spróbować
czegoś
innego. Podziwiam autorów,
którzy
latami trzymają
się
tego samego, sprawdzonego schematu.
Frajdę
z pisania miałam
tak samo wielką,
jak przy pierwszej książce,
mimo że
tym razem pisałam
o wiele krócej,
bo tylko ponad rok. „Czterysta
pięćdziesiąt
stron”
jest takim „babskim
kryminałem”.
Jeżeli
ten kryminał
zostanie wydany w takiej wersji, jaką
wysłałam
go wydawcom, będzie
miał
około
trzysta pięćdziesiąt
stron.
Dziękuję
za możliwość
promocji mojej książki
na tej stronie. Zapraszam do czytania „Planu”
i życzę
samych pasjonujących
lektur!
Patrycja
Gryciuk
Ja także DZIĘKUJĘ pani Patrycji za poświęcenie swojego czasu i udzielenie odpowiedzi do tego wywiadu. Cieszę się bardzo, że przybliżyła nam pani swoją osobę i twórczość. Życzę szczęścia i sukcesów w życiu prywatnym oraz wydania jeszcze wielu książek tak wspaniałych, a nawet lepszych niż Plan.
A wszystkich czytelników zachęcam do zapoznania się z debiutancką powieścią pani Patrycji, ponieważ warto. Jeżeli nie bylibyście pewni to jeszcze zapraszam do przeczytania recenzji, która - mam nadzieję - zachęci was do przeczytania książki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz